piątek, 22 grudnia 2017

Święta zaklęte w ciasteczku czyli o mince pie słów kilka




Swe korzenie mają na Bliskim Wschodzie, skąd  do Europy w czasach wypraw krzyżowych przywieziono sposób pieczenia kruchego ciasta oraz bogate składniki.  Znane były już na rzymskich stołach, w czasie obchodów świąt zwanych Saturnalia. W Anglii znane były początkowo pod nazwą coffin pie (ciastko trumna)  bo były większe niż dotychczas i miały swym kształtem przypominać trumnę lub żłobek Dzieciątka Jezus i pod taką nazwą występowały w starych angielskich książkach kucharskich.

środa, 20 grudnia 2017

Niezywkły spektakl światła w megalitycznym grobowcu

Irlandia przyciąga swym magicznym czarem i często sprawia, że czuję się jak przeniesiona w czasie, głównie przez wiele starożytnych pozostałości, które  można podziwiać do dziś.


W południowo – wschodniej Irlandii, kilka kilometrów od mojego domu, znajduje się światowej sławy, wpisany do rejestru dziedzictwa Unesco kompleks zwany Bru na Boine. Jest to zbiór megalitycznych budowli oraz grobów korytarzowych starszych nawet od egipskich piramid , których znaczenia jak i okoliczności  oraz techniki powstania do dziś nie udało się w pełni wyjaśnić. Groby korytarzowe zwane passage thombs, najprawdopodniej były po prostu miejscami pochówku kapłanów. Zostały zbudowane około 3200 roku p.n.e przez farmerów, w czasach gdy nie znano jeszcze metalu. Są w całości z kamienia i do dziś archeolodzy i historycy zastanawiają się, w jaki sposób wielkie, kamienne głazy zostały przywleczone z rzeki, która była dość daleko od miejsca budowli?

sobota, 16 grudnia 2017

Dwanaście Dni Świąt

Do świąt pozostało zaledwie kilka dni.   Czas w oczekiwaniu na Boże Narodzenie mija bardzo powoli, podczas gdy same święta mijają niepostrzeżenie. A co by było gdyby  trwały dwanaśnie dni?



Holly Brown, bohaterka powieści Trishy Ashley ''Twelve days of Christmas'' nie lubi świąt. W jej rodzinnym domu purytańska babka, która ją wychowywała traktowała te dni jako tylko i wyłącznie przeżycie religijne, bez choinki, prezentów, dobrego jedzenia oraz magicznej atmosfery. Mąż Holly sprawił, że jedyne ich wspólne święta przeżyła  z radością. Niestety, wkrótce potem zmarł A Holly została pogrążoną w rozpaczy wdową. Każde kolejne święta były dla niej nieprzyjemnym wspomnieniem utraty ukochanego. 
W ciągu roku pracowała jako wzięty szef kuchni i organizator przyjęć domowych, w okresie zimowym zajmowała się opieką nad domami i całym przychówkiem osób wyjeżdzających na święta lub ferie. 
Te święta miała również spędzić w ten sposób. Cieszyła się na ten czas, gdyż kilka miesięcy wcześniej zmarła jej ukochana babcia i chciała w ciszy poukładać swoje emocje, miała też nadzieję dokończyć książkę kucharską  z przepisami na domowe przyjęcia. Dwanaście dni na odludziu, przerywane tylko obowiązkowymi spacerami z psem właścicieli i doglądaniem jego zwięrząt hodowlanych. Chciała również przeczytać pamiętnik swej babki, w którym być może znajdzie odpowiedź na pytania kim był tajemniczy Marland , z któregom imieniem na ustach zmarła. Sprawy jednak potoczyły się inaczej, na miejscu okazuje się, że całe miasteczko i rodzina jej klienta traktują jej pobyt jak sensację i nie pozwalają ani na chwile pozostać jej samej. Dziwnym trafem klient i jego cała rodzina nazywa się Marland. Holly jest przekonana, że to tylko zbieg okoliczności i szybko zaprzyjaźnia się z nimi. Lektura pamiętnika babki każe jej jednak domyślać się, że dziadek jej klienta był ukochanym babki a ona sama też należy do tej rodziny. Sprawy komplikują się, gdy między Holly a jej klientem zaczyna się uczucie.

Bardzo ciepła powieść, wprowadzająca powoli w świąteczny nastrój i przyprawiająca o burczenie w brzuchu za sprawą bardzo apetycznych wzmianek kulinarnych.


Trisha Ashley: Twelve days of Cristmas. - Avon, 2010

poniedziałek, 13 listopada 2017

Brytyjska kuchnia nie taka zła



         



Zanim przyjechałam do Anglii wiedziałam jedno – jedzenie jest tu niedobre. Mówili to wszyscy, którzy w Anglii byli, mieszkali, lub nie byli, ale  znali kogoś, kto tam był. Uznałam to prawie za pewnik, a że lubię jeść była to sprawa najbardziej spędzająca mi sen z powiek, poza oczywiście wiecznie mglistą angielską pogodą. Umię też gotować, więc pomyślałam, że ostatecznie postaram wyczarować coś zjadliwego.
Już pierwszy spacer po Wellingborough Road w Northampton przekonał mnie, że mit wszechobecnej ''fish and chips'' jest tako samo wyssany z palca jak i obraz wiecznie zamglonego Londynu z filmów o Sherlocku Holmsie. Mijałam bufet za bufetem, eleganckie restauracje, jadłodajnie, bary szybkiej obsługi serwujące kuchnię z całego niemal świata, a moje zdziwienie sięgnęło zenitu gdy odwiedziłam pierwszy z brzegu duży sklep spożywczy. Półki wręcz uginały się od półproduktów, których w Polsce nie miałam okazji nawet oglądać. Kiedy w charity shopie kupiłam starą brytyjską książkę kucharską (dla zainteresowanych była to ''Good Housekeeping Cook Book, London, Ebury Press, 1980) i pobieżnie ją przejrzałam przekonałam się, że tradycyjna kuchnia jest zbliżona do polskiej ale potrafi też być nieco egzotyczna i na pewno nie jest monotonna ani pozbawiona smaku. Używając tylko i wyłącznie brytyjskiej książki kucharskiej, a jak wiadomo na rynku znaleźć można książki wszystkich kuchni świata, z dostępnych tu produktów można by przez cały rok gotować codziennie coś innego i nie popaść w kulinarną rutynę.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Czy w Irlandii trójka dzieci to dużo?





Od ponad dziewięciu lat mieszkam za granicą, od siedmiu jestem mamą i może mam troche inne spojrzenie na macierzyństwo niż to w Polsce, bo go po prostu nie przeżyłam.


czwartek, 3 sierpnia 2017

Wypalona mama


Zjawisko wypalenia zawodowego znamy bardzo dobrze ale kojarzymy je raczej z karierą a nie z byciem mamą.
Wypalają się policjanci, nauczyciele, pracownicy korporacji. Stres, nagromadzenie obowiązków, duże wymagania stawiane przed nimi, brak rekompensaty finansowej czy brak czasu na odpoczynek,  sprawiają, że po prostu mają dość swojej pracy, często dość zawodu, nie cieszy ich już kariera, nie chcą zajmować się tym czym dotychczas, spada ich motywacja  oraz wyniki w pracy. Odchodzą, albo trafiają na kozetkę psychoanalityka, próbując na nowo poskładać swoje życie.

Wypalić się będąc mamą a do tego jeszcze bedąc mamą, która pracuje w zaciszu własnego domu? Wielu słysząc takie pojęcie, myśli sobie, że pewnie się babom  z nudów w głowie poprzewracało i lepiej niech się zajmą jakąś pożyteczną robotą a nie wyszukiwaniem sobie takich nierealnych problemów. Matka jest matką i to jej rola do końca życia, poza tym jak może wypalić się ktoś, kto cały dzień siedzi w domu?  Jest tylko jeden mały problem: matka w domu nie siedzi, matka w domu zasuwa.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Kura domowa bierze górę

Od siedmiu lat jestem mamą. Mając jedno dziecko nieraz skrażyłam się na brak czasu, ale teraz, mając trójkę i naprawdę huk roboty przez okrągłą dobę, wspominam tamten okres z rozrzewnieniem i pytam jak wtedy mogło mi go brakować.

Od prawie czterech lat nie pracuję zawodowo, pełnoetatowo zajmuję się domem, dziećmi, gotowaniem,  a od kilku miesięcy również zdobywaniem tajników rachunkowości i zarządzania biznesem, bo permanentnie lubię się rozwijać i zdobywać nową wiedzę,i dopiero dziś mogę z czystym sumieniem narzekać na brak wolnego czasu.
Zauważyłam jednak, że przez kilka lat nauczyłam się lepiej nim zarządzać i nie marnować go na bezproduktywne gapienie się w komputer lub oglądanie seriali.

piątek, 21 lipca 2017

Złote kolczyki w prezencie od ducha



Z twórczością Belindy Alexandry spotkałam się po raz pierwszy kilka lat temu, gdy tuż po powrocie z wakacji w Prowansji wpadła mi w ręce jej powieść Dzika lawenda, którą miałam przyjemność opisać tutaj.


Autorka, pół Rosjanka po matce emigrantce i pół Australijka po ojcu, tworzy pokaźnych rozmiarów powieści oparte na wnikliwym reasearchu. Akcja każdej z jej książek jest osadzona w historycznych realiach i zanim przystąpi do pracy, poważnie zajmuje się zbieraniem materiałów, spędza czas
w bibliotekach i archiwach aby jak najlepiej poznać czasy o których później pisze. Gdy już zdobędzie niezbędną wiedze, zasiada do niczym niezakłóconego procesu pisania. Czasem prosi o pomoc najbliższych, którzy donoszą jej nowe książki i materiały, gdy potrzebuje nieco więcej informacji lub by jeszcze raz, dokładniej sprawdzić dane. 
Jej książki sprzedają się w milionowych nakładach i jest pisarką cenioną w Australii oraz Stanach Zjednoczonych.  W Polsce jej pierwszą wydaną książką była Biała Gardenia, która ukazała się w 2003 roku nakładem wydawnictwa Muza.

poniedziałek, 29 maja 2017

Multi kulti już nie cool.



Kocham Londyn. Jego metropolitarny charakter, czerwone autobusy, tłumy na Trafalgar Square, komediantów na Wiktoria Embankment, przesiadywanie w pubach, kawiarniach, jedzenie kanapek na wynos i sushi na Soho.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Gęsi Churchilla, które nigdy nie zagęgały



Bletchley Park to jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic Wiekiej Brytanii w czasie II wojny światowej. To tu mieścił się tajny ośrodek dekryptażu, w którym opracowywało metody złamania niemieckich szyfrów, w tym, teoretycznie najtajniejszej, Enigmy.

wtorek, 21 marca 2017

Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie pójdę do nieba


Gdy dziewięćdziesięcioletnia Elner wspinała się na drzewo by zerwać kilka fig, nie przypuszczała, że nie dane jej będzie tego dnia wypić porannej kawy. Ukąszenie os spowodowało, że spadła z drzewa mocno się raniąc.
Zaniepokojona rodzina udaje się wraz z nią do szpitala by tam usłyszeć, że staruszka nie żyje i zmarła z odniesionych ran zanim tam dojechała. Smutne wieści szybko się rozchodzą i wkrótce o śmierci powszechnie uwielbianej staruszki wiedzą wszyscy w maleńkim Elmwood Springs. 

środa, 15 lutego 2017

Una-Mary Parker: Granville Affaire


Jest to druga część sagii o losach brytyjskiej rodziny Granville (pierwsza to: Granville Sisters). 
Bogata rodzina londyńskiego bankiera mieszka w swej wiejskiej posiadłości, spędzając również dużo czasu w Londynie, gdzie prowadzą bardzo ożywione życie towarzyskie.